Kliknij, aby dodać stronę do ulubionych
strona główna cmentarze warto wiedzieć księga gości napisz do nas
Zarys dziejów Żydów miechowskich na tle regionu

Któż nie chciałby poznać historii miejscowości, w której zamieszkuje? Szuka się dat i wydarzeń z przeszłości, które wpłynęły na kształtowanie się świadomości ludzi nam współczesnych. Wydarzeniem trwającym setki lat w Polsce była obecność mniejszości narodowej żydowskiej. Losy Polaków i Żydów przeplatały się ze sobą, co szczególnie było widoczne w małych miasteczkach, gdzie zdarzało się, że ponad połowa mieszkańców była wyznania mojżeszowego. Miechów potwierdzał te statystyki - na początku XX wieku ludność żydowska stanowiła ponad 48% jego mieszkańców.

Najstarsze poświadczone dowody osadnictwa żydowskiego w Polsce środkowej sięgają II połowy XIV wieku, w innych regionach doszukano się ich już w XI i XII wieku. Osadnictwo żydowskie przebiegało w następującej kolejności: Żydzi najpierw zamieszkiwali w miastach królewskich, następnie szlacheckich a na samym końcu kościelnych, w których napływ osadników hamował wzgląd na obyczaj (nazywany też przywilejem) "de non tolerandis Judaeis", czyli zakaz osadnictwa żydowskiego. Prawo zwyczajowe było jednak powoli łamane. Żydzi preferowali zasiedlanie całych ulic, kwartałów. Wraz z bóżnicą, mykwą (łaźnią) i siedzibą kahału (gminy wyznaniowej) tworzyło to specyficzną przestrzeń, zwaną w literaturze, jako sztetł. Żydzi zaczęli zajmować się rzemiosłem, szczególnie związanym z koniecznością przestrzegania nakazów religijnych: rzeźnictwem (koszerne mięso), piekarnictwem (koszerna mąka), krawiectwem (zakaz używania włókna konopnego do zszywania odzieży z wełny), a w następnej kolejności handlem oraz arendarstwem, karczmarstwem i lichwą. Z upływem czasu tworzyli własną organizację terytorialną, której podstawą był kahał, czyli wspólnota religijna i kulturowa obejmująca całą ludność żydowską zamieszkałą na określonym terenie. Aby gmina mogła powstać wymagana była zgoda króla lub właściciela dóbr czy miasta, w którym Żydzi się osiedlali. W siedzibie gminy, mieszczącej się zazwyczaj obok synagogi znajdowały się: sala obrad, sąd żydowski a czasem i więzienie. Zarządowi gminy podlegały tez szkoły religijne i łaźnie rytualne.

Osadnictwo żydowskie w Działoszycach sięga XVII wieku, w Słomnikach XVIII, natomiast ich obecność w Książu Wielkim, Wodzisławiu i Pilicy utrwaliła się na przełomie XVI i XVII wieku. W Miechowie, Nowym Brzesku i Proszowicach Żydzi zaczęli się osiedlać w drugiej połowie XIX wieku. Niektóre źródła wskazują na obecność kilku Żydów w Proszowicach już w roku 1791, a w Miechowie w 1819. W 1758 roku w Słomnikach były dwa domy żydowskie, zamieszkałe przez 8 osób a do końca wieku przybyła tam jeszcze jedna rodzina. Żydzi słomniccy należeli do kahału w Wodzisławiu.

W 1765 roku starozakonni z Książa podlegali kahałowi pińczowskiemu. W roku 1787 Książ Wielki liczył 676 mieszkańców, w tym 160 Żydów, co stanowi 23,7% ogółu ludności.

W 1791 roku w całym mieście było 107 dymów (domów) i 545 mieszkańców, w tym 155 starozakonnych, (m.in. rabin, złotnik i 2 pachciarze), zamieszkałych w 23 domach. W poszczególnych domach mieszkało od 2 do 11 starozakonnych. Wśród nich nieznacznie przeważały kobiety, a dzieci do lat 10 stanowiły 27,1% ogółu mieszkańców. W pobliskich Głogowianach i Wolicy Żydzi prowadzili karczmy.

Żydzi obciążeni byli różnego rodzaju świadczeniami. Należały do nich podatki ogólnie przyjęte, ponadto odrabiali robociznę, głównie przy żniwach i zbiorze siana, o ile mieszkańcy miasteczka byli nią obciążeni. Nie posiadając ziemi nie odrabiali pańszczyzny tygodniowej. Dla przykładu - w 1810 roku w Książu Wielkim (należącym od 1601 roku wraz z pałacem mirowskim do Ordynacji Myszkowskich), Żydzi - podobnie jak katolicy - powinni odrobić 307 dni pieszych do żniw i 110 do siana. W 1845 roku w Ordynacji Myszkowskich zboże na rzecz Frankla z Warszawy kupowali: Anzelm Solberstejn, Ignacy Raab, Abraham Mentlich i Samuel Sutyma. Handel zbożem z Żydami był powszechnym zjawiskiem. Żydzi handlowali także zwierzętami, skórami owczymi i wełną.

Kontakty handlowe z Wielopolskimi mieli: Berek Moszkowski z Działoszyc (Wielopolski był mu winien 3000 złotych polskich), Berek Taunbanblatt, Mendel Wertraub ze Staszowa, Wenreich, Berek Trymoch, Spiro Rejmann, Zejzus z Wodzisławia, Walfen i Merkus z Działoszyc, Abraham Jaskiel, Moszek Kleger z Książa, Icek Białogórski z Pińczowa.

W dobrach Aleksandra Wielopolskiego, obejmujących między innymi Książ Wielki, w 1845 roku w 11 wsiach (na 31) żyło 96 Żydów. Dzierżawcami gruntów w Mierzawie (15 mórg) był Josek Borenstein, w Głogowianach Abraham Jaskiel, folwark Książ Wielki, Wrzosy, Zwierzyniec oraz krótko (1864-1876) Zygmuntów, Opacz dzierżawił Chaim Fisch.

Żydzi mogli handlować w miastach na targach i jarmarkach, zatrzymując się na nocleg w podmiejskich karczmach. W latach 1814-1816 Żydzi-karczmarze mieszkali między innymi w Podmiejskiej Woli, Falniowie, Pstroszycach, Strzeżowie, Przesławicach, Jaksicach, Biskupicach, Brzuchani, Sławicach i Kalinie Małej.

Proboszcz generalny zakonu Bożogrobców Mateusz Buydecki w roku 1767 wydał dekret, w którym zakazał Żydom osiedlania się w Miechowie (wcześniej także nie wolno im było tutaj mieszkać).

W Guberni Radomskiej, do której należał w 1860 roku powiat miechowski zamieszkiwało 10,6% Żydów. Na 114 miast guberni 42 posiadały przywilej zabraniający osiedlania się w nich Żydom. Były to między innymi Kielce, Jędrzejów oraz wymieniony wcześniej Miechów. Na mocy ograniczeń carskich zakaz ten obowiązywał do 1862 roku, czyli do reformy Aleksandra Wielopolskiego.

Równouprawnienie Żydów ukazem carskim z dnia 5 czerwca 1862 roku było wydarzeniem wielkiej wagi. Ludność żydowska w Królestwie Polskim liczyła w tym czasie 599875 osób, czyli ponad 12 procent ogółu ludności. Na mocy reformy uchylono zakaz nabywania dóbr ziemskich i nieruchomości w miastach, zamieszkiwania w niektórych miastach, wsiach i w pasie przygranicznym. Żydzi mogli teraz być świadkami przy aktach notarialnych i aktach stanu cywilnego. Ich zeznania w sprawach kryminalnych były równoważne z zeznaniami chrześcijan. Zabroniono im natomiast spisywania w języku hebrajskim testamentów, umów, weksli i ksiąg handlowych. Reforma spowodowała masowy napływ Żydów do Miechowa, gdzie zaczęli nabywać nieruchomości, budować domy, zakładać młyny, fabryczki, otwierać szynki i zajmować się handlem.

Zabawną historię która miał miejsce w jednym z miast Guberni Radomskiej opisuje ks. Pycia w kiążce "Nad Cichą". Aby zrównać Żydów z obywatelami polskimi, polecono nadać im nowe nazwiska polskie zamiast posiadanych niemieckich. Osoba, która dotarła do żony burmistrza z prezentem nadawane miała nazwisko ładniejsze, np. Warszawski, Krakowski, Proszowski itd., kto natomiast nie dał niczego brał nazwisko: Owsiany, Posłuszny, Zimny, Kaczka, Wróbel, Kapłon. Magistrat w Miechowie nie zmieniał nazwisk, ponieważ Żydów do 1862 roku w Miechowie nie było, ale właśnie te nazwiska pojawiły się potem także tutaj. W 1862 roku był w Miechowie tylko jeden Żyd, cyrulik, mieszkał jednak poza miastem. Pierwszym Żydem osiadłym na stałe w Miechowie był niejaki Owsiany, który otworzył szynk naprzeciw kościoła i plebanii. Podobnie było w Nowym Brzesku, gdzie pierwsza rodzina żydowska zamieszkała w 1862 roku.

W czasie powstania 1863 roku Żydzi dostarczali powstańcom broń, amunicję i umundurowanie. Wyróżnili się tutaj m.in. Żydzi z Działoszyc, Miechowa i Włoszczowy. W Działoszycach dostawcami byli Józef Erlich, Samuel Majerczyk, Mendel Banach i Icek Sarna. Wycofali się jednak ze współpracy z powstańcami po interwencji oddziału kozaków i splądrowaniu przez nich miasta. W Miechowie kontakty handlowe z powstańcami mieli Lejba Urman i Szlama Urman. Krótko w oddziale powstańczym był dzierżawca wsi znajdujących się w powiecie miechowskim (Kacice i Sosnowice) Józef Majzel. Należy jednak zaznaczyć, że Żydzi współpracowali także z oddziałami rosyjskimi. W czasie bitwy miechowskiej osiedlonych w Miechowie było kilku Żydów, przeważnie szynkarzy, którzy w czasie represji i rabunku miasta byli oszczędzani. Po bitwie zdarzały się przypadki handlu zrabowanym mieniem.

W tabeli nadawczej miasta Miechowa z 1864 roku figuruje już dwóch żydowskich właścicieli gospodarstw rolnych i 13 właścicieli różnej wielkości parcel budowlanych.

W kolejnych latach Żydzi w znacznej ilości napływali do Miechowa, w 1874 roku było ich 274, by w roku 1915 dojść do 2335 osób co stanowiło 48,5% mieszkańców. W ciągu sześciu lat pomiędzy rokiem 1909 a 1915 nastąpił gwałtowny wzrost żydowskiej ludności Miechowa aż o 995 osób.

W naszym regionie nastroje antyżydowskie objawiały się w różny sposób. Wśród chłopów wystąpienia antyżydowskie i antyszlacheckie wzmogły się przed powstaniem 1863 roku. W Luborzycy, znajdującej się w tamtym czasie w obrębie powiatu miechowskiego odnotowano następujące wydarzenie: niejaki Tomasz Szemrek zebrał wszystkich włościan, nawołując, by Żydów i szlachtę powywieszać. Podobnie było we wsi Kuchary, gdzie włościanin Michał Markiewicz odgrażał się Żydom słowami "Skoro przyjdzie czas, to was psiakrwie Żydów i panów pomordujemy jak w Galicji". W południowej części guberni radomskiej było to powszechne, ponieważ szlachtę i Żydów obwiniano o bardzo trudne warunki materialne chłopów.

W samym Miechowie natomiast, prawdopodobnie na przełomie XIX i XX wieku miało miejsce wydarzenie opisane przez ks. Pycię. Młodzież miechowska wtargnęła do bóżnicy i po zgaszeniu świateł zbiła obecnych tam Żydów. W konsekwencji młodzież ta została z Miechowa wydalona.

W kilka lat po budowie cerkwi prawosławnej (1893-1895), powstała w Miechowie z inicjatywy gminy żydowskiej murowana synagoga. Cmentarz żydowski założono w 1882 r., a wejście na jego teren znajdowało się od strony obecnej ulicy Powstańców 1863 roku. Do dziś zachował się dom przedpogrzebowy. Grzebaniem zmarłych zajmowało się bractwo pogrzebowe "Chewra Kadisza". Zmarłych, ułożonych na marach, ubranych w specjalną szatę, szybkim krokiem Żydzi odprowadzali na kirkut. Przed pogrzebem w domu zmarły był opłakiwany przez płaczki.

Istotnym wyróżnikiem Żydów w Miechowie była ich religia. Nowy rok rozpoczynał się w połowie września dwudniowym świętem "Rosz Hoszana". Po Rosz Hoszana następowało 10 dni pokuty - przygotowań do najbardziej uroczystego dnia w roku "Jom-Kipur", czyli święta Sądnego Dnia. Żydzi ubrani w uroczyste szaty cały dzień pościli i całymi rodzinami uczestniczyli w wielogodzinnym nabożeństwie w synagodze. Kolejne święto to "Sukot", będący pamiątką wędrówki Żydów po pustyni po uwolnieniu z niewoli egipskiej. W tym dniu budowano szałas i w jego wnętrzu spożywano następnie wieczerzę. W grudniu obchodzili ośmiodniowe święto Chanuka, w trakcie którego codziennie zapalano na 8-ramiennym świeczniku chanukowym o jedną świeczkę więcej. Na pamiątkę wyzwolenia Żydów z niewoli egipskiej obchodzono na wiosnę najważniejsze święto żydowskie - Święto Paschy - "Pesach". Przez osiem dni spożywano wtedy cienkie pieczone placki, nazywane macą.

Zwykłym dniem świątecznym w tygodniu była sobota, czyli szabas. Żydzi mieli wtedy surowy zakaz jakiejkolwiek pracy. Szabas rozpoczynał się w piątkowy wieczór i trwał do wieczora w sobotę. Na stole stały świece. Posiłki przygotowywano dzień wcześniej. Żydzi wspierali się wzajemnie, niosąc również pomoc najbiedniejszym. Jeśli np. kogoś nie było stać na spożycie uroczystego posiłku w szabas, otrzymywał pomoc w postaci jedzenia od gminy żydowskiej. Idąc do synagogi zabierali ze sobą torby, w których znajdowały się: tałes, czyli szeroki szal w białe i czarne pasy zakładany na ramiona oraz tefilim ze skóry z pergaminowymi wypisami z Tory.

Oprócz wymienionych świąt obchodzono także Święto Przaśników, Zielone Świątki, Losy.

W Miechowie pod koniec I wojny światowej rabinem był Szaja Szajnfrucht, w Brzesku Nowym Matel Schapira, w Charsznicy Henoch Szajnfrucht, w Książu Wielkim Moses Natan Schapira, w Proszowicach Michał Zawac(dz?)ki a w Słomnikach J. Moses Haberland. Od lat dwudziestych XX wieku gmina żydowska Nowego Brzeska i Proszowic należała do kahału w Miechowie.

W 1927 roku Zarząd Gminy Wyznaniowej Żydowskiej w Proszowicach wystąpił z wnioskiem o powierzenie rabinowi miechowskiemu Szajnfruchtowi pełnienia funkcji zastępcy rabina w Proszowicach. Stało się to na skutek braku porozumienia i walki o ten urząd pomiędzy zwolennikami judaizmu ortodoksyjnego (Agudas Israel) oraz syjonistami skupionymi wokół Towarzystwa Mizrachi. Szajnfruchtowi nie udało się złagodzić konfliktu - pochłonięty obowiązkami rabina w Miechowie, w Proszowicach był zaledwie raz lub dwa razy.

Na przełomie wieku XIX i XX w Miechowie były dwie dentystki Żydówki: Boga Perla Epsztejn i Sura Ruchla Kobylnicka oraz lekarz dr Stefan Lejman. Właścicielem drukarni i księgarni był Icek Posłuszny, młyna Warszawski, wytwórni kozików Izrael Kupczyk.

W późniejszym okresie funkcjonowało tu wiele sklepów prowadzonych przez Żydów, między innymi pasmanteria którą prowadziła Hana Rubinka, sklep z łokciówką Golsztajna, oraz sklepy Mojżesza Katzengolda, Arona Sercarza. Barwny opis zakupów zawiera książka Janiny Bergander "Dzieciństwo. Sto lat z życia mojego miasta"- w sklepie żydowskim można było się targować bez ograniczeń, uzyskując niejednokrotnie duży upust od ceny początkowej. Żydzi szanowali zarówno siebie, jak też klientów. W sklepie z galanterią Jamy przy ulicy Krakowskiej 8 klientów obsługiwał sam właściciel, odświętnie ubrany, w czarnym chałacie, czarnych lakierkach i białych skarpetkach, na głowie zaś jarmułka i długie kręcone pejsy. Taki strój inni Żydzi nosili w szabas idąc do synagogi.

Kobiety żydowskie z chwilą wyjścia za mąż miały obowiązek golenia głowy, w związku z czym prawie każda z nich nosiła perukę. Strój ich, w przeciwieństwie do mężczyzn, praktycznie nie różnił się od ubioru kobiet polskich, z tym jednak, że dominował w nich także kolor czarny.

W dni targowe do Miechowa przyjeżdżali okoliczni dziedzice, np. Zdziechowski, Kleszczyński, Dębski, Dzianot, Bukowiecki. Od razu po przybyciu otaczani byli wianuszkiem Żydów, którzy zawsze mieli do nich jakąś sprawę. Niejednokrotnie właściciele większych majątków byli po prostu zadłużeni u Żydów.

Okres ten zasadniczo się nie różnił, jeśli chodzi o poglądy na temat Żydów. W prasie kieleckiej donoszono z Miechowa: "Kupiectwo tutejsze, czyli Żydzi, bo któż inny jest kupcem wyzyskuje tylko nazwisko kupca, właściwie są to przekupnie korzystający z każdego położenia sprzedającego, obdzierający go niemiłosiernie". Ale czy słowa te można uznać za prawdę? Dla chłopów przybywających na jarmark do Miechowa (i nie tylko dla nich) właśnie sklep żydowski był miejscem, gdzie mogli kupić potrzebne rzeczy za niewygórowaną cenę. Mieszczanie małych miasteczek na ogół traktowali chłopów nieżyczliwie, prawie zawsze z góry, starali się nie spoufalać z nimi. Wystarczyło spędzić kilka chwil na jarmarku, by usłyszeć okrzyki "Ty chamie", na co obdarowany takim określeniem chłop odpowiadał zwrotem "Ty gólonie". Naturalne wydawało się w tej sytuacji postępowanie chłopa, który "gdy przychodzi do miasta coś kupić, idzie około sklepów, wpatruje się wilczym wzrokiem we drzwi, czy tam gólon nie sprzedaje, bo już on tam nie wnijdzie, do tego wroga, a natomiast wybiera najbrudniejszy sklep, aby tylko żydowski i kupuje tam co mu potrzeba".

W 1916 roku obwód miechowski zajmował powierzchnię 1362 kilometrów kwadratowych. Większe skupiska ludności żydowskiej znajdowały się w Miechowie - 2430 osób, Słomnikach - 1134 osoby, w Proszowicach 1126 osób, Książu Wielkim 945 osób, Brzesku Nowym 450 osób, oraz: w Kozłowie 61 osób, Witowicach 57 osób, Przysiece 43 osoby i Kościejowie 28 osób. W tym czasie wielu Żydów było właścicielami lub dzierżawcami ziemskich majątków położonych właśnie na terenie obwodu miechowskiego. Dla przykładu właścicielem majątku obejmującego Kościejów, Opaty, Laski Kościejowskie był Schwimmer Chaim Szmul, właścicielem Słupowa i Toporowa był Schöntal Alter. Pisano, że " handel spoczywa głównie w rękach żydowskich, w ostatnich jednak czasach zrobili i Polacy na tem polu znaczne postępy".

Żydzi dużo uwagi przywiązywali do odpowiedniego kształcenia swoich dzieci, a szczególnie chłopców. W żydowskich elementarnych szkołach wyznaniowych (chederach) uczono religii, liturgii, języka hebrajskiego i historii Żydów. Przyjęto zasadę, że na jeden cheder powinno przypadać około 20 uczniów. Jest to zrozumiałe, ponieważ cheder mieścił się zazwyczaj w jednym pomieszczeniu, często było to ubogie mieszkanie nauczyciela.

W 1888 roku wprowadzono obowiązek uczenia w chederach języka rosyjskiego oprócz hebrajskiego. Mełamedzi (nauczyciele) musieli posiadać zaświadczenie od rabina okręgu bożniczego stwierdzające posiadanie dostatecznej wiedzy dla nauczania języka hebrajskiego i zasad wiary żydowskiej oraz świadectwo nadane przez kuratora, uprawniające ich do nauczania. Przed otwarciem chederu pomieszczenie było odbierane przez specjalną komisję.

W 1886 roku na terenie powiatu miechowskiego były 22 chedery w których uczyło się 280 chłopców, przy czym na jeden cheder przypadało średnio 12,7 ucznia. W roku 1899 w powiecie było 18 chederów, w 1901 - 33 chedery a w 1903 - 24. W samym Miechowie w tych latach było odpowiednio: 5, 8 i 7 chederów ( dla porównania w Działoszycach w 1903 roku było ich aż 27). Z troski o zachowanie jedności wyznaniowej brała się niechęć ortodoksów do świeckiego kształcenia dzieci. Chasydzi uważali wręcz za grzech posyłanie synów do szkoły świeckiej, choć córki nie podlegały takim zakazom. Panuje opinia, że przez pierwsze dziesięć lat po odzyskaniu przez Polskę niepodległości miechowscy Żydzi bojkotowali gimnazjum państwowe. Mimo to uczniami gimnazjum w tym czasie byli miedzy innymi Arona Sercarz, Rachmil Ickowicz, Lejb Skwron, Mojżesz Katzengold, Berek Solewicz, Szymcha Zybenberg, Kazimierz Lejman, Salomon Katzengold, Berek Szental. Biorąc pod uwagę, że już w 1916 roku w gimnazjum było 230 uczniów oraz że prawie połowa ludności Miechowa to byli Żydzi, ilość uczących się w nim dzieci żydowskich była minimalna. Absencja nie wynikała z niechęci żydowskich mieszkańców Miechowa do kształcenia dzieci, lecz miała podłoże w przeświadczeniu o panującym w tej szkole antysemityzmie. Bogatsze dzieci natomiast kształciły się w szkołach prywatnych. Dopiero około 1930 r. obawy zostały przełamane - w roku szkolnym 1930/1931 uczyło się w gimnazjum 12 uczniów narodowości żydowskiej. Już na początku XX wieku na Uniwersytecie Jagiellońskim studiowali m.in. pochodzący z Miechowa: Józef Silberstein, Helena Bochnerówna, Helena Bodnerówna i Bronisław Grosser.

Jedną z form działalności kulturalnej były kółka teatralne. Stowarzyszenia Biblioteki Żydowskiej im. L. I. Pereca zorganizowały je między innymi w Miechowie, Staszowie i Pilicy. Biblioteki w małych miasteczkach niejednokrotnie były skazane na konflikty z lokalnymi autorytetami religijnymi i środowiskami zachowawczymi. W Miechowie otwarcie w latach I wojny światowej biblioteki młodzieżowej "Dror" doprowadziło do konfliktu założycieli z rodzicami. Godni zaufania obywatele stali natomiast za bibliotekami najstarszego świeckiego stowarzyszenia kulturalnego - Żydowskiego Towarzystwa Literacko - Dramatycznego "Hazomir". Jego założycielami w Miechowie byli Abram Wajsfleisz, Hirsz Łowczy, Jankiel Blum oraz Rozalia Fridenberg. Ze statutu miechowskiego "Hazomiru" możemy się dowiedzieć, że miał on na celu zaznajomienie członków z utworami literatury i sztuki poprzez urządzanie odczytów i wieczorów, udzielanie pomocy materialnej osobom pracującym na polu literackim, muzycznym itp. Członkowie stowarzyszenia mogli się zbierać w celu wykonywania utworów muzycznych, ćwiczenia się w deklamacji, mogli również urządzać koncerty, przedstawienia, odczyty, kursy i wieczory muzyczno-literackie. Hazomir swą świetność przeżył przed 1918 rokiem, ale dwie jego biblioteki: w Miechowie i Będzinie miały duże księgozbiory. Miechowski "Hazomir" prowadził bibliotekę od 1916 roku w której w 1926 roku było 4035 tomów, w tym sporo literatury dramatycznej i duży dział poradnictwa repertuarowego. W dwudziestoleciu międzywojennym opiekowali się tą biblioteką akademicy (studenci), którzy dla potrzeb miechowskiej młodzieży prenumerowali także centralną pasę żydowską. W 1927 roku w powiecie miechowskim prenumerata prasy nie była szeroko rozwinięta, prenumerowano: Haint - 18 egz., Unzer Leben - 2 egz., Handels - Cajtung - 4 egz., Der Jud - 5 egz., Unzer Expres - 2 egz., Morgensztern - 1 egz.

Polacy i Żydzi żyjąc obok siebie często nawiązywali ze sobą kontakty towarzyskie. Zapraszano się wzajemnie na większe święta, wspólnie obchodzono uroczystości rodzinne. Do małżeństw między Żydami a Polakami dochodziło rzadko, wchodziła tu w rachubę zmiana religii, obyczajów a także presja najbliższego otoczenia. W sytuacji, gdy wyznawca religii mojżeszowej zmienił wyznanie, to gmina żydowska uznawała tę osobę za zmarłą, a rodzina odprawiała pokutę. "To była pokuta bez prawdziwej śmierci, bez modłów po zmarłym. Przez siedem dni ani jeden Żyd nie przekroczył progu. Nikt nie przyniósł słowa pocieszenia."

Z dokumentacji prowadzonej przez rabina wynika, że do połowy 1924 roku w okręgu bóżniczym miechowskim 10 par żydowskich zawarło małżeństwo. Informacje o przeprowadzeniu obrzędu ślubnego przesyłano do Urzędu Stanu Cywilnego. W bóżnicy trzykrotnie ogłaszano informacje o ślubie. W wystawianych zaświadczeniach potwierdzano zapowiedzi oraz fakt, że do sporządzenia aktu ślubu nie zachodzą żadne przeszkody. W akcie ślubnym zawierano informacje o umowach przedślubnych zawartych pomiędzy małżonkami w obecności notariusza. Pieczęcie na dokumentach potwierdzają, że w 1924 roku istniał w Miechowie Zarząd Gminy Wyznaniowej Żydowskiej.

Według danych ze spisu powszechnego z 1931 roku powiat miechowski zamieszkiwały 154574 osoby, w tym 7271 Żydów.

Od początku wojny żołnierze niemieccy okazywali wrogi stosunek wobec ludności żydowskiej. Zmuszali Żydów do świadczeń rzeczowych i finansowych, a także do wykonywania robót, najczęściej przy naprawie i budowie dróg (np. budowa szosy Racławice - Skalbmierz). Do Żydów należało też sprzątanie ulic i rynku.

Już 12 października 1939 roku na pierwszej konferencji burmistrzów, wójtów i sekretarzy gmin, zwołanej przez niemieckiego starostę dra Boosa, miasta i gminy upoważnione zostały do specjalnego opodatkowania Żydów, jednak żadna gmina ani miasto nie skorzystało z upoważnienia. 23 listopada 1939 roku na mocy zarządzenia Generalnego Gubernatora Franka nakazano Żydom nosić na prawym ramieniu białą opaskę z gwiazdą żydowską.

Od grudnia 1939 roku rozporządzeniem dowódcy SS i policji w Generalnym Gubernatorstwie obowiązywał Żydów od lat 12 do 60 przymus pracy. Także w grudniu utworzono rady żydowskie (Judenraty), które miały być pośrednikiem między władzą okupacyjną a ludnością żydowską. Odpowiadały one za terminowe wykonywanie zarządzeń okupanta. W Miechowie, Proszowicach, Słomnikach i Brzesku Nowym Niemcy powołali gminy żydowskie. Do zarządu gminy w Miechowie weszli między innymi Bremer - właściciel składu zboża, Sercarz i Bohner - właściciele sklepów oraz Młynarski i Skowron. 15 lutego 1940 roku dr Boos zarządził, że racje chleba dla Żydów mają wynosić dziennie 125 dkg, Polacy mieli przydział na 150 dkg, Volksdeutsche 175 dkg a Niemcy 250 dkg.

Na szerszą skalę akcja eksterminacji Żydów rozpoczęła się w powiecie miechowskim w lutym 1940 roku. Zapoczątkowały ją sankcje gospodarcze wskutek czego drobne sklepy uległy likwidacji. W marcu 1940 roku przeprowadzono spisy towarów w większych sklepach, natomiast w kwietniu przystąpiono do konfiskaty towarów objętych spisami inwentaryzacyjnymi. Od kwietnia 1940 roku zaczęto wykorzystywać Żydów do bezpłatnych prac publicznych. Zabroniono im też korzystać z chodników, mogli chodzić wyłącznie bokami jezdni. Ze sprawozdania starosty powiatu miechowskiego za wrzesień 1940 roku możemy się dowiedzieć, że "rady żydowskie na pewno dysponują jeszcze pieniędzmi, bo w innym przypadku nie byłby możliwy np. fakt, że Rada Żydowska w Wolbromiu chce się podjąć żywienia 150-200 ubogich Żydów, uruchamiając kuchnię społeczną". Starosta zaproponował, by wprowadzić do rozporządzeń dotyczących pracy Żydów takie zmiany, które pozwoliłyby zmusić korzystających z bezpłatnego żywienia do bezpłatnych robót. Jesienią 1940 roku Niemy urządzili na rynku publiczne golenie Żydów. Była to krwawa kosmetyka. Na oczach zatrzymywanej siłą ludności polskiej wyszarpywano Żydom brody, które spływały krwią.

W dużych miastach, takich jak Kraków czy Warszawa już w końcu 1940 roku zaczęto tworzyć getta, w powiecie miechowskim Żydzi prowadzili jeszcze w tym czasie swoje sklepy. W dniu 10 lutego 1942 roku starosta miechowski dr Zisner wydał nakaz wydzielenia odrębnych ulic w miastach i spędzenia do nich Żydów. Niemcy nie spieszyli się zbytnio z wykonywaniem tego zarządzenia. Straszyli Żydów gettem i wyłudzali od nich kosztowne łapówki. Latem 1942 roku w powiecie zaczęła się jawna grabież mienia żydowskiego. W sierpniu 1942 r. na odprawie, w której wzięli udział między innymi nowy starosta dr Alfons Kalpers oraz szef Gestapo Riedinger zapadły postanowienia natychmiastowego wprowadzenia w życie zarządzeń o utworzeniu gett w Miechowie, Działoszycach i Wolbromiu oraz o utworzeniu Powiatowego Związku Gmin Wyznaniowych Żydowskich w Miechowie. Prezesem związku został Apfelnbaum. Getto w Miechowie utworzono na obszarze miedzy Rynkiem i ulicami: Krakowską, Słowackiego i Mickiewicza. Panowała tam ogromna ciasnota, wybuchały epidemie. Wyjście i wejście do getta możliwe było tylko na podstawie specjalnych przepustek i w wyznaczonych miejscach. Wartę wewnętrzną i zewnętrzną pełniła pod dowództwem niemieckim nieuzbrojona straż żydowska - Judische Ordnungspolizei (JOP).

Od października 1941 roku na podstawie rozporządzenia Franka kara śmierci przewidziana była za opuszczanie przez Żydów gett, jak również za udzielanie im schronienia. W listopadzie tego roku wprowadzono zakaz używania przez Żydów wszelkich środków transportu, w tym dorożek, wozów i sań. Rozpoczęły się masowe rozstrzeliwania Żydów, którzy nie stawiali oporu. W sierpniu 1942 roku Niemcy spędzili na łąkę koło Słomnik kilka tysięcy Żydów. W Archiwum Żydowskiego Instytutu Historycznego w Warszawie przechowywane są spisane po wojnie wspomnienia Żydów, którym dane było przeżyć czas zagłady. Przytoczmy fragment jednej z relacji, w której Maurycy Wasserman opisuje koncentrację ludności żydowskiej w Słomnikach: "Byliśmy cztery dni na mokrych łąkach. Przez cały czas dostawaliśmy bicie okropne pałami. (.....) Było 10.000 osób z różnych okolicznych miejscowości. Zdarzyło się kilka przypadków porodu. Na krzyki rodzących nadbiegali (funkcjonariusze) SD i PP i bili pałkami kobiety do krwi. W środę rano przyszli SS-mani i zaczęła się selekcja. Tysiąc dwustu młodych ludzi wysegregowano do Julagu Płaszów I, a dwustu do Rzeszowa. Przeszło 500 starszych osób zastrzelono na miejscu, a resztkę ustawiono dziesiątkami i skierowano do stacji, przy czym przez całą drogę strzelano do maszerujących ludzi. Potem po stu wsadzano ich do wagonów, nie pozwalając wziąć wody" (Relacje Ofiar Zagłady AŻIH, nr 301/763).

Podczas transportu Żydów z Charsznicy do Miechowa w Chodówkach rozstrzelano za pierwszym razem 24 osoby, a za drugim - 70. W dniu 3 września 1942 roku w Działoszycach rozstrzelano około 1200 osób narodowości Żydowskiej, pozostałe osoby wywieziono do obozu zagłady w Bełżcu. 7 i 8 listopada 1942 roku wysiedlono dużą część Żydów z getta miechowskiego do Bełżca. W dniu 8 listopada 1942 roku starosta miechowski dr Alfons Kalpers zarządził, że wszyscy Żydzi muszą być z terenu powiatu usunięci. Za pomoc Żydom groziła kara śmierci.

18 listopada 1942 roku około 500 Żydów z miechowskiego getta wywieziono do Bełżca, osoby ukrywające się w getcie tropiono psami. Dnia 19 listopada 1942 roku w Chodówkach rozstrzelano około 360 (380?) Żydów. Pochodzący z Jędrzejowa Sewel Stern widząc, jak Heindrich Schmidt strzela do jego dzieci, rzucił się na Niemca raniąc go ciężko nożem w gardło. 23 listopada 1942 roku na cmentarzu żydowskim w Miechowie żandarmeria niemiecka rozstrzelała 35 osób.

Ciągłe niebezpieczeństwo groziło ze strony tzw. Jagdkomando, czyli zorganizowanych przez hitlerowców oddziałów tropiących. Udając partyzantów, grupy te przybywały na wieś, szły do lasu, tropiły partyzantów i ukrywających się Żydów. Miechowskie Jagdkomando popełniło wiele morderstw w czasie wojny.

W okresie największego nasilenia terroru wobec ludności żydowskiej Polacy udzielali jej pomocy. Przechowywali w swych mieszkaniach i gospodarstwach całe rodziny żydowskie, mimo, że wiązało się to z ryzykiem utraty życia. Jako przykład należy podać pana Karola Naziemca z Miechowa, który uratował 5 osób (3 braci Czajkowskich i 2 braci Kajzerów) oraz Aleksandra Hebdowskiego z Nasiechowic, który przechował w swoim gospodarstwie Chaskiela Weinryba. Nie wszystkie próby pomocy kończyły się powodzeniem. Pod koniec stycznia 1943 roku hitlerowcy rozstrzelali w Wierzbicy 3 polskie rodziny ( łącznie 15 osób) ponieważ otrzymali informację od konfidentów, że ukrywają się u nich Żydzi.

15 marca 1943 roku gestapowcy przyjechali do Siedlisk pod Miechowem, gdzie u Wincentego Baranka znaleźli ukrywających się Żydów: Pińczowskiego, Skowrona, Sybirskiego i Wajcmana. Zginęli wszyscy ukrywający się Żydzi, cała rodzina Baranków i teściowa gospodarza. W tym samym miesiącu za pomoc Żydom rozstrzelany został w Miechowie wraz z synem Michalski ze Słomnik a w Rzędowicach straceni zostali Franciszek i Julia Chybowscy. W 1944 roku w Krępie zastrzelono za ukrywanie Żyda rolnika Józefa Wydmańskiego a jego zabudowania spalono. W Giebułtowie granatowa policja rozstrzelała 17 Żydów ukrywających się w gospodarstwie Koniecznych. Zabito również Natalię Konieczną wraz z córką.

Po Żydach miechowskich nie pozostało wiele śladów. W miejscu, gdzie przed wojną był żydowski cmentarz znajdują się dwa nagrobki upamiętniające śmierć 35 osób zamordowanych 23 listopada 1942 roku przez Niemców. W Chodówkach, około 50 metrów od szosy, wśród pól uprawnych znajduje się pomnik poświęcony pamięci 630 Żydów zamordowanych w 1942 roku. Synagoga przy ulicy Mickiewicza w Miechowie została zamieniona na budynek administracyjny; mieści się w nim także kawiarnia. W Książu Wielkim, na terenie dawnego cmentarza żydowskiego znajduje się tablica pamiątkowa z napisami w języku hebrajskim. Bóżnica wybudowana w 1846 roku jest w stanie ruiny. W Słomnikach w 1998 roku został odnowiony cmentarz, synagoga, znajdująca się w niezłym stanie technicznym została przekazana przez samorząd krakowskiej gminie żydowskiej. W Wodzisławiu ta część cmentarza, która nie została zajęta pod trasę nr 7, jest ogrodzona. Jest tam też kilka ocalałych macew.

"Już nie ma tych miasteczek, gdzie szewc był poetą
Zegarmistrz filozofem, fryzjer trubadurem
Nie ma już tych miasteczek, gdzie biblijne pieśni
Wiatr łączył z polską piosnką i słowiańskim żalem"
A. Słonimski

tekst: Mirosław Pogoń

Teksty i zdjęcia są chronione prawem autorskim.
Wykorzystanie materiałów możliwe wyłącznie po uzyskaniu pisemnej zgody Redakcji.

strona główna cmentarze warto wiedzieć księga gości napisz do nas